Sztolnia Królowa Luiza w Zabrzu

Pobudka o 8:00 w niedzielę to nic przyjemnego, ale ten dzień mieliśmy zaplanowany na wyjazd do Zabrza. Tak więc o 9:15 wyruszamy w trasę, żeby punktualnie o 11:00 wejść do Sztolni Królowa Luiza. Bilety zakupiliśmy przez stronę internetową,
a raczej zrobiliśmy tylko płatną rezerwację biletów na to wejście, bo same bilety musieliśmy jeszcze odebrać w kasie (niestety niewykorzystana rezerwacja przepada razem z pieniędzmi).



Kopalnia Królowa Luiza została założona w 1791 roku i jest jedną z najstarszych i zarazem największych kopalni węgla kamiennego na Górnym Śląsku. Natomiast w XIX wieku była największą i najnowocześniejszą kopalnią w całej Europie, dzięki wprowadzeniu nowych technologii urobku i transportu węgla. Ostatni wagonik z węglem wyjechał z Królowej Luizy w marcu 1998 roku, kończąc tym samym jej historię. Sztolnia obecnie wchodzi w skład Szlaku Zabytków Techniki województwa śląskiego, czyli trasy turystycznej łączącej 42 obiekty warte zwiedzenia.

Nagle pojawia się Pan przewodnik z czeskim akcentem i każe nam założyć na głowy niebieskie kaski, po czym mamy sprawdzić czy nam nie spadną gdy patrzymy na swoje własne buty, uczy nas także, że w kopalni nie mówi się "Dzień dobry" tylko "Szczęść Boże" - ale przecież my to już wiemy. Po tym jak dzwoni do dyspozytora podając, że wchodzi z grupą
do sztolni, wreszcie otwiera przed nami drzwi do podziemi. Kopalnia podzielona jest na cztery strefy: strefę tradycji, legend
i kultury, geostrefę, strefę techniki i strefę działań, w każdej z nich możemy obejrzeć maszyny, jak również wyświetlane filmiki obrazujące ich pracę. 


Dzieciaki w naszej grupie miały okazję wykopać węgiel kilofem, a później za pomocą łopaty przenieść go na wózek, mogły również podnieść młot pneumatyczny i co najfajniejsze, dzięki przewodnikowi uruchamiały większość maszyn.

Na całej trasie występuje tylko jeden mały problem, pewien korytarz jest tak niski, że trzeba go przejść na tzw. "kucaka", wiem to nie jest zbyt wygodna pozycja do spacerowania, mnie samej spadł w tym miejscu kask z głowy, bo zahaczyłam
o belki na stropie, ale niestety taki już urok kopalni.



My dowiedzieliśmy się sporo o historii samej sztolni i o pracy górników od początku jej istnienia do momentu jej zamknięcia. Zobaczyliśmy ładowarkę zasięrzutną i przy okazji dowiedzieliśmy się, że gospodynie na śląsku nakładają kluski śląskie
na talerze tak samo jak ta ładowarka nakładała węgiel do wagonika, czyli prosto z garnka rzucają kluski za siebie. Radzę nie próbować tego w domu - może okazać się, że domownicy będą zbierać kluski z podłogi.




Później podziwialiśmy pracę kombajnu ścianowego i przy okazji zastanawialiśmy się jak takie wielkie maszyny znalazły się pod ziemią, pan przewodnik wyjaśnił nam, że zostały tam wniesione w częściach. Stwierdziliśmy, że praca górnika jest bardzo ciężka, musiał przebywać w kopalni 12 godzin w pyle i hałasie, wykonując ciężką fizyczną pracę.


Na koniec pobytu w kopalni przewodnik zafundował nam przejażdżkę Karlikiem, czyli górniczą kolejką szynową.
Pan maszyniok, bo tak nazywa się kierowca kolejki, opowiedział nam o tym jak jeździ się tą kolejką i pozwolił nawet usiąść
za jej sterami. Kabina - o ile można ją tak nazwać jest bardzo mała i siedzi się w niej bokiem do kierunku jazdy, pod ręką
są dwie kierownice, a za to pod nogą pedał, który po wdepnięciu wydaje dźwięk dzwonka - wiem bo byłam tym szczęśliwcem, który mógł nim zadzwonić.



Po wyjściu na powierzchnię mogliśmy jeszcze zwiedzić Park 12C, jest to plac zabaw i rekreacji. Dzieci mogą tam nauczyć się poprzez zabawę jak działa camera obscura czy też poznać zasadę działania pompy wodnej, za to rodzice mogą rozpalić grilla
i spędzić miło czas. Niestety w sezonie zimowym wszystkie te atrakcje są nieczynne, można jedynie pobawić się na placu zabaw i zgubić się w labiryncie.



Sztolnia Królowa Luiza jest bardzo fajną atrakcją zarówno dla dorosłych jak i dla dzieci, podczas 2 godzinnego zwiedzania podziemi na pewno nie będziemy się nudzić.

Komentarze