Wyspa Rodos - Termy Kalithea

Miały być ciepłe kąpiele w termach...ale jakoś nic z tego nie wyszło. Mieliśmy do term jechać kiedy na niebie pojawiły się chmury, żeby się troszkę wygrzać w cieplutkiej wodzie, ale później cieszyliśmy się, że pojechaliśmy wtedy kiedy było ciepło. Termy okazały się największym rozczarowaniem na Rodos, spodziewaliśmy się ciepłych źródeł, ale niestety ich tam nie było.

Sama brama wejściowa wygląda bardzo zachęcająco, widać że jakiś czas temu odbywał się tam remont, wszystko było odnowione i pomalowane na biało. Płacimy więc 3 euro za wstęp i wchodzimy dalej.


Kawałek szerokiej alejki wyłożonej okrąglakami doprowadza nas do pięknych schodów, które naprawdę robią wrażenie jakby były z filmu. Schodzimy więc w dół i z niecierpliwością oczekujemy zamoczenia się w ciepłych źródełkach. Po drodze mijamy jeszcze budynek przypominający altankę z kopułką, a w środku niej jakby basenik do moczenia nóg z siedziskami.






 Następnie naszym oczom ukazuje się zatoczka jakich na Rodos jest całkiem sporo, chociaż ta jest bardzo klimatyczna.
Na kamienistej plaży znajduje się całkiem sporo leżaków ze słomkowymi parasolami, pomiędzy którymi przechadzają się kelnerzy roznoszący drinki z palemką. Zajęliśmy więc dwa leżaczki, porzuciliśmy na nich ubrania i weszliśmy do wody,
a tam...zimno.






 Poczuliśmy się wtedy niemiło zaskoczeni, ale zobaczyliśmy, że ze skały po lewej stronie zatoczki wypływa woda, pomyśleliśmy że zapewne stamtąd wypływa ciepła woda, więc poszliśmy to sprawdzić. To znaczy mój małżonek poszedł,
bo ja zobaczyłam, że w wodzie są ryby, których obecności nie lubię, więc zrezygnowałam. Zresztą okazało się, że woda spływająca ze skał także jest zimna. Zdegustowana wróciłam więc na leżak. Skoro są to termy to musi przecież być gdzieś tam ciepła woda, i tak odezwał się w nas instynkt odkrywcy, który doprowadził nas do nieodwiedzanych zakamarków zatoki, ale niestety nie doprowadził nas do celu naszych poszukiwań. Ciepłej wody nie znaleźliśmy też w romantycznym wodospadzie wody spływającej ze skał.





 Ja już osobiście pożegnałam się z nadziejami odkrycia w termach ciepłego źródła i postanowiłam spędzić to popołudnie
na leżaku, zwłaszcza że słoneczko przygrzewało bardzo przyjemnie. Ale mój mąż nie potrafił znieść tej myśli, że nie ma tutaj żadnych ciepłych źródeł, więc wyruszył na poszukiwania w kompleksie budynków, które się tam znajdowały. Po dłuższej chwili wrócił jednak zrezygnowany i dołączył do leżakowania. Nie uleżał jednak zbyt długo i poszedł popluskać się w zatoce.
Po powrocie na leżak uznaliśmy wspólnie, że Termy Kalithea to największa klapa naszej podróży poślubnej i największe rozczarowanie.

 Termy Kalithea w latach trzydziestych ubiegłego wieku funkcjonowały bardzo prężnie jako gorące lecznicze źródła, było
to słynne miejsce wypoczynku dla całej Europy. Jednak w czasie II wojny światowej teren ten został zbombardowany
i zapomniany przez co mocno podupadł. W roku 2004 zaś władze wyspy postanowiły przywrócić termy do użytku, i kiedy
w 2007 roku ukończono generalny remont, efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania turystów. Wybudowano piękne budynki
i ogród oraz plażę, ale niestety termy już nie są termami bez gorących źródeł.  

Komentarze