Zakopane

To tutaj, a raczej w Kościelisku pod Zakopanem spędzałam prawie każde wakacje z rodzicami, gdy byłam mała. Również
do Kościeliska pojechaliśmy na nasz pierwszy dorosły wspólny wyjazd :) Gdy byłam mała jeździliśmy zawsze do cudownej gospodyni - Marysi, która co rano szykowała nam pyszne śniadanie i od razu pytała co chcemy zjeść na obiad i o której wrócimy z górskich wypraw. Taka gospodyni to skarb. Z okien domu mieliśmy piękny widok na Giewont, na który nigdy nie weszliśmy - bo wtedy byłam za mała.



Po południami odpoczywając na kocu po całodniowych górskich spacerach, obserwowaliśmy ludzi, którzy jechali kolejką
na Butorowy Wierch i podziwialiśmy piękne widoki naszych polskich Tatr.

Wracając po wielu latach do Kościeliska mogłam sobie przypomnieć wiele miejsc. Zaraz po przyjeździe w góry pojechaliśmy nad Morskie Oko. Nie mieliśmy zbyt wiele czasu ani też sił żeby pokonać te 10 kilometrów piechotą, więc wjechaliśmy koniem.
Ale za to mogliśmy obejść całe jezioro dookoła i zamoczyć stopy w czystej ale zimnej wodzie.



Morskie Oko zachwyca, piękna, przejrzysta woda otoczona górami, w których nawet w sierpniu dostrzec można resztki śniegu.


Drugi dzień wakacji postanowiliśmy spędzić poza granicami Polski, a za cel naszej wyprawy obraliśmy słowacki Chopok.
Po pokonaniu setek zakrętów, podjazdów pod górę i zjazdów z niej, dotarliśmy wreszcie na parking. Zakupiliśmy bilety
i wsiedliśmy do wyciągu, który wywiózł nas pod górę, ale nie na sam szczyt, aby się tam dostać trzeba było zaliczyć spacer pod górę.


Ale gdy już wdrapaliśmy się na szczyt mogliśmy wreszcie podziwiać piękne widoki na polskie i słowackie Tatry.



Gdy tak staliśmy sobie na szczycie zaczęły ku nam przesuwać się po niebie ciemne chmury, więc delikatnie przestraszeni takim obrotem sytuacji zaczęliśmy schodzić w dół do wyciągu. A gdy zjeżdżaliśmy zaczęło się błyskać i kropić, więc modliliśmy się żeby jak najszybciej znaleźć się na parkingu. Na szczęście chmury minęły nas i wyszliśmy suchymi stopami
z opresji. W drodze powrotnej na kwaterę wymoczyliśmy się jeszcze w ciepłych i rdzawych wodach Besenovej, to bardzo fajny relaks dla zmęczonego ciała.

Kolejnym punktem naszej wyprawy była Wielka Krokiew, po odstaniu w długiej kolejce za biletami wreszcie wjechaliśmy
na górę. Muszę przyznać że był to imponujący widok, ale ja osobiście nie odważyłabym się skakać jak Małysz.



Skoro nocowaliśmy w Kościelisku, to nie mogliśmy odmówić sobie wyprawy w Dolinę Kościeliską. To miła odmiana, przespacerować się po równym terenie po kilku dniach wchodzenia i schodzenia z gór, w dodatku w tak pięknych okolicznościach przyrody.





No i oczywiście nie byłoby ważnej wyprawy do Zakopanego, gdyby nie wizyta na Krupówkach. Ta ulica przyciąga wszystkich turystów, którzy przyjeżdżają tutaj na wakacje, więc przyciągnęła i nas, zarówno za dnia, jak i nocą.




Komentarze