Kołobrzeg
To był najbardziej spontaniczny wyjazd jaki dotychczas mieliśmy, ale zarazem
bardzo fajny. Mieliśmy do pokonania 550 kilometrów w jedną stronę, wyjechaliśmy
w czwartek po pracy, a wróciliśmy niestety już w niedzielę. Był koniec czerwca,
stragany i wakacyjne knajpki dopiero się rozkładały, osobiście jeszcze nigdy nie
widziałam nadmorskiej miejscowości przed sezonem. Pakowanie na szybko nie
przewidziało zabrania stroju kąpielowego, a wbrew pozorom przydałby się, bo
pogoda bardzo miło zaskoczyła. Pierwszy raz wynajęliśmy na pobyt apartament, w
skład którego wchodził pokój, kuchnia i łazienka. Co prawda nie jesteśmy
zwolennikami gotowania na wakacjach, ale tutaj kuchnia przydała się do
przygotowywania śniadań
i kolacji.
i kolacji.
Z powodów zawodowych mojej drugiej połówki pierwszy dzień błąkałam się
samotnie po mieście. Po śniadaniu spędziłam trochę czasu siedząc na plaży, wsłuchując się
w uspokajający szum fal i odgłosy mew, a nawet zaliczyłam pierwszą kąpiel stóp
w zimnej morskiej wodzie. Co prawda o poranku trochę wiało, ale myślę, ze gdybym miała parawan i strój kąpielowy
to spokojnie mogłabym się opalać, zresztą nie byłabym odosobniona bo sporo osób wpadło na ten pomysł.
Po południu natomiast wybrałam się na spacer po Kołobrzegu.
Z racji usytuowania apartamentu po zachodniej stronie miasta spacer w okolice
latarni okazał się dość długi, ale bardzo przyjemny, bo pogoda jak najbardziej sprzyjała. Oczywiście obowiązkowy spacer w porcie też został zaliczony,
to spokojnie mogłabym się opalać, zresztą nie byłabym odosobniona bo sporo osób wpadło na ten pomysł.
Drugiego dnia wypożyczyliśmy rowery i zrobiliśmy sobie wycieczkę na
wschodnią stronę Kołobrzegu. Przespacerowaliśmy się molem, którym 20 lat wcześniej chodziłam w trakcie wakacji z rodzicami. Przypomniało mi się jak wtedy, jako mała dziewczynka bałam się, że wpadnę do morza patrząc na przerwy pomiędzy deskami molo.
Tego dnia akurat odbywał się na plaży koncert Radia Zet, przystanęliśmy na chwilę, żeby posłuchać, ale nie mogąc doczekać się na rozpoczęcie występu, więc pojechaliśmy dalej na wschodnią część miasta. Odkryliśmy wtedy, że zwiedzanie nadmorskich miejscowości na rowerach jest genialnym pomysłem, chociaż z tego wyjazdu przywiozłam nie fajną pamiątkę
w postaci wielkiego siniaka na nodze, który zrobił mi rower. Powiedziałam sobie wtedy, że już nigdy nie wsiądę na holenderkę, a już zwłaszcza na taką z koszykiem na kierownicy.
Tego dnia akurat odbywał się na plaży koncert Radia Zet, przystanęliśmy na chwilę, żeby posłuchać, ale nie mogąc doczekać się na rozpoczęcie występu, więc pojechaliśmy dalej na wschodnią część miasta. Odkryliśmy wtedy, że zwiedzanie nadmorskich miejscowości na rowerach jest genialnym pomysłem, chociaż z tego wyjazdu przywiozłam nie fajną pamiątkę
w postaci wielkiego siniaka na nodze, który zrobił mi rower. Powiedziałam sobie wtedy, że już nigdy nie wsiądę na holenderkę, a już zwłaszcza na taką z koszykiem na kierownicy.
Nadeszła niedziela - dzień powrotu do domu.
Zgodnie z naszą tradycją, zawsze
ostatniego dnia, tuż przed wyjazdem idziemy karmić mewy bułkami i pożegnać się
z morzem - także i tym razem nie mogło być inaczej. Ten dzień przywitał nas
wietrzną i mokrą pogodą, jakby morze już płakało za nami, że wyjeżdżamy.
Pożegnanie morza trwało krótko, przewiani i zziębnięci wsiedliśmy do auta i
ruszyliśmy do domu, nie wiedząc czy tego roku dane nam będzie jeszcze pochodzić po
plaży.
Jak się później okazało po 2,5 miesiącach znowu wylądowaliśmy nad naszym polskim morzem :) Ale o tym w jednym
z kolejnych postów.
Właśnie rozpoczęły się wakacje, niektórzy już wyjechali na upragniony wypoczynek i mnie też zaczyna już co raz bardziej nosić. Oj pojechałabym choć na parę dni, obojętnie gdzie, żeby trochę odpocząć i oczywiście pozwiedzać, bo za długo to nie usiedzę.
Jak się później okazało po 2,5 miesiącach znowu wylądowaliśmy nad naszym polskim morzem :) Ale o tym w jednym
z kolejnych postów.
Właśnie rozpoczęły się wakacje, niektórzy już wyjechali na upragniony wypoczynek i mnie też zaczyna już co raz bardziej nosić. Oj pojechałabym choć na parę dni, obojętnie gdzie, żeby trochę odpocząć i oczywiście pozwiedzać, bo za długo to nie usiedzę.
Komentarze
Prześlij komentarz